środa, 27 listopada 2013

DIY - wieniec adwentowy i inne ozdoby świąteczne.

    W ostatnią niedzielę wybrałam się do Holandii do ogromnego centrum ogrodniczego, w którym oprócz roślin można kupić piękne ozdoby do domu. Na stanowisku ze świątecznymi bombkami, światełkami i stroikami wypatrzyłam piękne gwiazdy do powieszenia w oknie.



 
Zainspirowana kolorystyką i wykonaniem tych gwiazd postanowiłam, że dorobię sobie do kompletu wieniec adwentowy.
 
Potrzebowałam:
- drewniany wieniec adwentowy bez ozdób (sklep NanuNana)
- białą włóczkę,
- beżową lub szarą wstążkę,
- czerwoną wstążkę lub sznurek,
- drewniane gwiazdki
- klej na ciepło (pożyczony od teściowej ;))
- świeczki. (Lidl)
 
 Wszystkie elementy przycięłam i dokleiłam do wieńca według mojej wyobraźni.
 I oto co mi wyszło:
 
 







     

       Przeglądając gazety z ozdobami natknęłam się na wieńce, które też mogą stać się inspiracją do wykonania podobnych.
      Poniżej wieniec wykonany z filcowych gwiazdek. Wystarczy wyciąć gwiazdki z filcu lub kupić gotowe w dowolnym kolorze i przykleić bardzo ciasno, w różnych kierunkach klejem na gorąco.



 
 
 
 
 
        Po skończeniu wieńca zostało mi jeszcze dużo nie zużytego materiału i dorobiłam sobie jeszcze wiszącą ozdobę do okna balkonowego. Tym bardziej, że miałam w szafie dwa drewniane płatki śniegu, z którymi nie za bardzo wiedziałam co zrobić. Dodałam tutaj oprócz drewnianych gwiazdek skrzydła anioła na klamerkach i do ożywienia całości zielone, filcowe choinki.

     Pamiętajcie, że przy wykonywaniu podobnych rzeczy możecie wykorzystać wszelkie ozdoby choinkowe takie jak łańcuchy czy bombki.  Będą wyglądały naprawdę pięknie a zainspirować możecie się wszystkim wokół.






          Na koniec jeszcze kwiat, który nie musi wyglądać banalnie. Do mojego dodałam ceramiczną gwiazdkę i doniczkę z ikea.

 
 
Zachęcam Was kochani do samodzielnego wykonywania ozdób. 
 Wychodzi taniej niż w sklepie a przy tym możecie świetnie spędzić czas angażując w pracę swoje dziecko. Taka ozdoba będzie wypełniała Was dumą przez całe święta ;)
 
Pozdrawiam :)

czwartek, 21 listopada 2013

"NIEBIESKO MI" czyli makijaż z niebieskim akcentem.

      Kiedy komponowałam własną paletę cieni z Artdeco, mój mąż kiedy zobaczył, że wybrałam niebieski kolor  zaczął się nabijać i dopytywać czy poważnie chcę pomalować tym moje oko. Jego skojarzenia koloru niebieskiego i makijażu dotyczyły głównie jego ciotki, która maluje oko zawsze niebieskim cieniem, bez blendowania, nie równomiernie i w stylu lat 80 tych.




Ta oto przedziwna reakcja mojego męża zainspirowała mnie do tego, żeby udowodnić mu, że nie taki diabeł straszny...
Usiadłam przed lustrem i oto efekty:




 Propozycja wieczorowa lub na co dzień dla osób lubiących mocny makijaż.


 
 


1.  Maluję powiekę w wewnętrznym kąciku białą kredką,  w zewnętrzny czarną.



2. Po zblendowaniu kredki palcem, w miejsce białej kredki daję perłowy, jasny cień, w środkową część oraz zew. kącik niebieski cień.




3. W załamanie oraz zewn. kącik nakładam czarny, matowy cień. Następnie rozcieram wszystkie granice cieni.





4. Dokładam stopniowo czarnego cienia, maluję kreskę przy linii rzęs oraz na linii wodnej czarnym eye linerem.




5.Tuszuję rzęsy.





6. Dla wzmocnienia efektu warto dodać sztuczne rzęsy.



 
 
 
 
 
Wersja makijażu na co dzień, fioletowy z delikatnym akcentem niebieskości.

 

 1. Na powiekę nakładam bazę pod cienie.

2. Fioletowym, lekko połyskującym cieniem maluję całą powierzchnię powieki ruchomej.

3. Rozcieram granice cieni. Na dolnej powiece maluję niebieskim cieniem kreskę.

4. Przy linii rzęs ciągnę mocną, czarną kreskę  i tuszuję rzęsy.


 
 






 Mój mąż, kiedy zobaczył moje propozycje odetchnął i przyznał mi rację...
 niebieskość na oku jest dla ludzi i naprawdę może wyglądać pięknie.
Nie bójmy się kolorów.


                                                                         Pozdrawiam :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

OOTD- jesienny, ciepy dzień.

    
                Jest 11 listopada i u mnie od samego rana, pięknie świeci słoneczko. Pomyślałam, że warto skorzystać z tych warunków pogodowych by zrobić kilka zdjęć mojego stroju dnia.
Stylizacja jest bardzo prosta, sportowo-elegancka, bazująca na podstawowych elementach ubioru, które można znaleźć w każdej, kobiecej szafie.
Taki styl lubię najbardziej...
 


 

 
 

 

 


                                                               Płaszcz- Promod
                                                               Koszula- Mango
                                                               Spodnie- butik "Domino"
                                                               Buty- Fun in Design
                                                               Torebka- Parfois
                                                               Komin- Bench


                                                         Miłego dnia i pozdrawiam :)

środa, 6 listopada 2013

ARTDECO - recenzja i moje przemyślenia.

        Od momentu kiedy zakuplam bronzer z Artdeco, zachwyciłam się nim do tego stopnia, że postanowiłam zakupić kilka kosmetyków z tej marki i sprawdzić czy będą równie dobre.

CIENIE

   Na pierwszy ogień pójdą cienie do powiek. Są one dostępne w magnetycznych opakowaniach, dzięki czemu same możemy zaprojektować idealny zestaw kolorów dla siebie. Każdy pojedynczy cień ma 0,8 gram i kosztuje od 4.80 euro. W całej palecie cieni mamy dostęp nie tylko do wielu kolorów ale i przede wszystkim rodzajów. W swojej ofercie Artdeco posiada cienie matowe, satynowe oraz brokatowe.
Z całej gamy kolorystycznej dostępnej w Duglasie, wybrałam 5 cieni :

  • Perłowy, jasny- m.in idealny do rozświetlania kącika oka. 
  
  • Beżowy, matowy- m.in do rozcierania granic i do załamania oka.
 
  • Brązowy, matowy.






Czarny, matowy.
 


 
  • Niebieski, z drobinkami brokatu.

 
 
 
 
       Wszystkie cienie są bardzo mocno na pigmentowane. Łatwo się je nakłada na powiekę i rozciera. Delikatnie się osypują ale jeśli ściągnie się nadmiar z pędzla nic takiego się nie dzieje.
Osobiście jestem bardzo zadowolona z tych cieni i wykonywanie makijażu nimi to sama przyjemność.  Jedyny minus jaki dostrzegam to ograniczona ilość "szalonych kolorów". Bardzo dużo jest różnych brązów, szarości i beży w ofercie a brakuje żywych i kontrastowych kolorów.
 
  
 
RÓŻ DO POLICZKÓW 
 
      Róż do policzków, jak widać poniżej jest już dość styrany ale to tylko dlatego, że jest w ciągłym użyciu. Tak mi się spodobał ten kolor, że używam go prawie przy każdym makijażu. Niestety na zdjęciu tego nie widać ale róż ten ma w sobie drobiny, które przepięknie błyszczą się na policzkach. Kolor jest wielowymiarowy, w odcieniu brudnego różu.
Jest mocno na pigmentowany, łatwo się rozciera, dzięki czemu trudno narobić sobie plam a przy tym jest bardzo wydajny...czego chcieć więcej ;)
Cena ok. 7,80 euro.
 
 

 
 
POMADKA 
 
     Co do pomadek Artdeco to muszę przyznać, że są bardzo kremowe, nie wysuszają ust i łatwo się rozprowadzają. Jeśli chodzi o wytrzymałość to powiedziałabym, że jest to taki średniak- nie powala trwałością ale też nie schodzi po 5 minutach;). Myślę, że zależy to również od koloru jaki się wybrało, mój kolor to nr. 22 czyli jasny nude.
Jak na razie jestem na tyle zadowolona z tego kosmetyku, że skuszę się na jeszcze jedną, tym razem w mocniejszym kolorze bo formuła tych pomadek bardzo mi odpowiada. Chętnie też sprawdzę jak długo utrzymują się na ustach. Minus jaki zauważam to zapach, bardzo sztuczny ale nie intensywny.
Moja ocena końcowa jest dość neutralna. Na pewno nie jest to produkt roku :) Przetestuję inne kolory i dam znać na blogu co o nich sądzę :)

 
  



FIXING POWDER

  Na koniec przyszedł czas na fixer czyli utrwalacz makijażu w pudrze. Kosztował około 10 euro i w opakowaniu jest 10 gram
Jak dla mnie, kosmetyk rewelacyjny przede wszystkim za to, że:
- matuje twarz na kilka, ładnych godzin,
- dzięki niemu podkład nie ściera się z twarzy,
- nie podkreśla suchych skórek,
- jest bezbarwny, dzięki czemu nie zmienia koloru naszego podkładu i pasuje każdemu,
- nie zapycha,
- ma neutralny zapach.

Dokładnie tydzień temu byłam na basenie z moim dzieckiem i postanowiłam przetestować go w tych dość ekstremalnych warunkach. Może pomyślicie, że zwariowałam idąc w makijażu na basen ale postanowiłam się poświęcić. Na wszelki wypadek miałam ze sobą płyn micelarny ;)
Tak, więc będąc na basenie pływałam i zostałam kilkakrotnie opryskana wodą. Oczywiście przypadkowo przez bawiące się dzieci. Kiedy wyszłam, byłam w totalnym szoku bo mimo tych kilkudziesięciu kropli wody na mojej twarzy nie miałam plam, podkład był w nie naruszonym stanie i spokojnie mogłam wyjść na dwór w makijażu bez żadnych poprawek.
Jak dla mnie nie zawodny puder na wyjątkowe okazje i pochmurne, deszczowe dni kiedy zależy nam na idealnym wyglądzie. Moje odkrycie roku :)



 
 
Pozdrawiam :)